Cookie Consent by Free Privacy Policy Generator
  • 10 Jun, 2023

Urban:Wiadomo, jakich piłkarzy mamy

Urban:Wiadomo, jakich piłkarzy mamy

"Niewielu włoży nogę tam, gdzie jest groźba oberwania czy odniesienia kontuzji. Lidera u nas nigdy nie było. To nie jest przypadek, że jak tracimy bramkę, to przegrywamy mecz. Nie mamy zawodnika, który potrafi zmobilizować drużynę" - mówi trener Legii Warszawa Jan Urban.

Kuba Dybalski: Po dziewięciu kolejkach Legia traci do Wisły dziewięć punktów. Tak jak dwa lata temu straci szansę na tytuł już jesienią?

Jan Urban: - Oby nie. W następnej kolejce Wisła gra z Lechem. Ale musimy myśleć głównie o sobie, gramy na wyjeździe z Piastem. W ostatnich latach przegraliśmy u siebie tylko z Lechem i Odrą Wodzisław, czasem zdarzył się jakiś remis. Problemem Legii są stracone punkty na wyjazdach. Tak było jeszcze, jak ja grałem w piłkę. Zawsze jest trzech-czterech zawodników, którzy grają dużo słabiej niż na Łazienkowskiej.

Dlaczego?

- Nie powiem panu, którzy to zawodnicy, ale pewnie po prostu nie umieją. W Białymstoku zostaliśmy sponiewierani, ale Jagiellonia u siebie jest bardzo trudnym przeciwnikiem. Jednak to mecz z Odrą będzie się nam czkawką odbijał bardzo długo. To było zupełnie inne spotkanie niż dwa lata temu, gdy przegraliśmy 0:2. Teraz powinniśmy wygrać i to wysoko, zawiodła skuteczność. Gdyby nie ta porażka, mielibyśmy 5 punktów straty, czyli sytuację, z której dość łatwo można wyjść.

Przed meczem mówił pan, że o Jagiellonii wiecie bardzo dużo, ale Maciej Iwański stwierdził, że biliście głową w mur.

Dobrze powiedział. Jeśli się atakuje, a to nie daje efektu, czyli okazji strzeleckich, to trudno o bramki. Ale to nie wynikało tylko z naszej nieporadności. Jagiellonia naprawdę zagrała agresywnie w obronie i w środku pola. Iwański i Smoliński nie potrafili opanować środka pola, mieli kłopoty z konstruowaniem akcji, a nasi napastnicy ze sforsowaniem obrony. Dużo wiedzieliśmy o Jagiellonii, ale największy błąd popełnili obrońcy, którzy poszli na łatwiznę. Nie tak się umawialiśmy na krycie napastników Jagiellonii. Zaczęli grać "na spalonego". Kilka razy się udało, ale gdy się nie udało, straciliśmy bramki.