Cookie Consent by Free Privacy Policy Generator
  • 21 Mar, 2023

Pa, pa, RPA!

Pa, pa, RPA!

W rozegranym na stadionie Ljudski Vrt w Mariborze meczu eliminacji MŚ 2010 piłkarska reprezentacja Polski przegrała ze Słowenią 0:3 (0:2). To już naprawdę koniec nadziei związanych z wyjazdem na mundial do RPA. Matematyczne szanse jeszcze są, ale w nie wierzyć już może tylko niepoprawny marzyciel… Pa, pa, RPA!
Tylko zwycięstwo - to tak naprawdę interesowało Polaków przed meczem ze Słowenią. Ten cel determinowała sytuacja w grupie 3 eliminacji piłkarskich MŚ 2010.

W dniu meczu okazało się, że kontuzja ścięgna Achillesa uniemożliwiła grę w tym spotkaniu Pawłowi Golańskiemu. Biorąc pod uwagę złamanie nogi Marcina Wasilewskiego na prawej stronie defensywy była naprawdę zła. Leo Beenhakker zdecydował się lukę załatać doświadczonym Michałem Żewłakowem. Na środku obrony zagrali Bartosz Bosacki i Dariusz Dudka, a na lewej - zamiast przesunięte do drugiej linii Jacka Krzynówka - Seweryn Gancarczyk.

Jeszcze we wtorek nie było wiadomo, czy będzie mógł zagrać Jakub Błaszczykowski, ale jego uraz okazał się na tyle niegroźny, że pomocnik Borussii Dortmund rozpoczął spotkanie w pierwszym składzie. Tyły miał Ubezpieczać Mariusz Lewandowski, a za kreowanie gry odpowiadać mieli Roger Guerreiro i Ludovic Obraniak. Polacy rozpoczęli z jednym wysuniętym napastnikiem - na szpicy pojawił się Paweł Brożek.

W sektorze dla kibiców gości pojawiła się niespełna 500-osobowa grupka. Tylko tyle biletów przeznaczonych zostało dla fanów znad Wisły. "Będziemy zawsze tam, gdzie PZPN biletów nie ma" - takie hasło wywiesili kibice na płocie okalającym sektor dla gości. Gospodarze zapowiadali, że szczelnie wypełnią pozostałą cześć stadionu, ale tak nie było…

Początek meczu nerwowy w wykonaniu obu drużyn. Już na początku Jakub Błaszczykowski popędził w stronę Samira Handanovica, który musiał zagrać nogą, gdyż otrzymał podanie od partnera. Polski pomocnik był bliski przechwycenia piłki - bramkarz Słoweńców trafił futbolówką wprost w niego.

Nerwowo na początku poczynał sobie Seweryn Gancarczyk, niepewnie czuł się Jacek Krzynówek. Długo nie udawało się uspokoić gry. W 8. minucie przed szansą stanął Ludovic Obraniak, ale jego strzał z 16 metrów zablokował Matej Mavric Rozic. Po chwili naszą obronę wymanewrował Zlatko Dedic. Przy próbie ogrania Michała Żewłakowa upadł teatralnie. Sędzia William Collum na taką sztuczkę nie dał się nabrać i nie wskazał na wapno. Napastnika gospodarzy ukarał żółtą kartką.

Słoweńcy atakowali nadal. Skrzydłami, szybko, z polotem. W 13. minucie na prawej stronie Miso Brecko złamał akcję do środka, zagrał, przy fatalnej próbie zastawienia pułapki ofsajdowej, prostopadle w pole karne do Dedica, a ten z ostrego kąta, z pięciu metrów strzelił po ziemi. Dobrze ustawiony Artur Boruc przepuścił jednak - w sposób dla wielu niezrozumiały - futbolówkę do siatki. Na stadionie w Mariborze rozbrzmiała radośnie pieśń "Vivat, Slovenija!".

Po stracie bramki Polacy nieco przyspieszyli. Nieporadnie jednak próbowali atakować Paweł Brożek, Krzynówek i Gancarczyk. To był jednak - jak się okazało - tylko moment szybszej gry naszej reprezentacji.

Po kilku minutach Słoweńcy znów przejęli inicjatywę. Fantastyczne podanie pomocnika Wisły Kraków, Andraza Kirma powinno zakończyć się drugą bramką dla gospodarzy. Na nasze szczęście Milivoje Novakovic, który wyszedł na czystą pozycję, ale został wypchnięty poza pole karne, zbyt długo zwlekał z oddaniem piłki do Dedica.

Polacy próbowali skonstruować składną, szybką akcję, ale zupełnie im nic nie wychodziło. Mnożyły się niecelne podania, straty piłki, szybcy i zwrotni Słoweńcy wygrywali większość pojedynków. W 28. minucie znów było groźnie pod bramką Boruca. Na 17. metrze piłkę dostał niepilnowany Koren, uderzył, po rykoszecie futbolówka trafiła do Novakovica, który był - na nasze szczęście - na spalonym.

W 32. minucie szansę mógłby mieć Brożek, gdyby tylko zdołał tylko przejąć piłkę na środku pola karnego po złym, zbyt słabym strzale Mariusza Lewandowskiego. Dwie minuty później znów niewiele brakowało, by Boruc wyciągał piłkę z siatki. Po centrze z rzutu wolnego, na piątym metrze futbolówki głową nie sięgnął Novakovic.

W 35. minucie na murawę posypały się, z sektorów zajmowanych przez gospodarzy, race. Chciał w tamte rejony biec z piłką Błaszczykowski, ale musiał zrezygnować. Po chwili sędzia przerwał mecz. Wznowił go dopiero, gdy służby porządkowe zebrały race z murawy.

W 41. minucie w bój Błaszczykowskiego wypuścił Brożek, ale zagrał zbyt mocno. Niedokładność, wolna gra, brak przebojowości, gra bez pomysłu - to właśnie obraz reprezentacji Polski w meczu ze Słowenią.

A dla gospodarzy to woda na młyn. Po kapitalnej, rozegranej na wielkiej szybkości akcji, Słoweńcy w 45. minucie podwyższyli na 2:0. Lewą stroną uciekł Kirm, zagrał dokładnie na piąty metr, a tam najmniejszych kłopotów ze skierowaniem jej do opuszczonej przez Boruca bramki nie miał Novakovic. Do przerwy mogło być 3:0, ale mocny strzał Kirma zza pola karnego zdołał obronić Boruc.

W przerwie Leo Beenhakker dokonał jednej zmiany - za Obraniaka na placu gry pojawił się Wojciech Łobodziński.

W 48. minucie zza pola karnego strzelał zupełnie niewidoczny w pierwszej odsłonie Roger Guerreiro. Jego uderzenie zostało jednak zablokowane.

Reprezentacja Polski wciąż nie miała pomysłu na grę w tym meczu. A Słoweńcy spokojnie czekali na kolejną szansę. I doczekali się. W 54. minucie groźnie głową z pięciu metrów strzelał Dedic - chybił minimalnie. Chwilę później napastnik VfL Bochum znów miał swoją szansę, ale tym razem był na spalonym.

W 62. minucie Beenhakker wprowadził na murawę Smolarka i Roberta Lewandowskiego. Chciał wzmocnić siłę ataku. Tyle, że zdjął Gancarczyka, a niezbyt zorientowany w sytuacji Krzynówek nie zdążył zadomowić się na pozycji lewego obrońcy. Wykorzystał to Valter Birsa, który właśnie znalazł się w tej strefie, ruszył sam na sam z Borucem i spokojnie, technicznym strzałem, podwyższył na 3:0.

W 69. minucie stała się rzecz niebywała. Oto Smolarek oddał celny strzał na bramkę gospodarzy. Był to pierwszy celny strzał Polaków w tym meczu. Chwilę później interweniującego poza polem karnym Handanovica chciał zaskoczyć z 50 metrów Mariusz Lewandowski. Tak też się nie udało…

W 75. minucie po akcji Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego groźnie strzelał Smolarek, który ten mecz rozpoczął na ławce rezerwowych.

Ostatni kwadrans meczu to wyczekiwanie na końcowy gwizdek. Zadowoleni z wysokiego prowadzenia Słoweńcy próbowali zadowolić publiczność i je jeszcze podwyższyć. Nie udało się, ale nie zmienia to faktu, że byli w tym meczu o kilka klas lepsi. Polakom nie wychodziło kompletnie nic, nawet Smolarek w dogodnej sytuacji nie potrafił pokonać bramkarza rywali w ostatnich sekundach.

W Mariborze Polacy zagrali koszmarny mecz. Byli tłem dla przeciętnych tak po prawdzie Słoweńców. Porażka oznacza, że nie pojedziemy na mundial do RPA. Ale z taką grą na to po prostu nie zasłużyliśmy…

Słowenia - Polska 3:0 (2:0)
Bramki: Zlatko Dedic (13), Milivoje Novakovic (45), Valter Birsa (63).
Żółte kartki: Zlatko Dedic, Miso Brecko - Jakub Błaszczykowski, Ludovic Obraniak.
Sędzia: William Collum (Szkocja).
Widzów: 11 500.

Słowenia: Samir Handanovic - Miso Brecko, Matej Mavric Rozic, Marko Suler, Bojan Jokic - Andraz Kirm, Robert Koren, Aleksander Radosavljevic (89. Nejc Pecnik), Valter Birsa (71. Anrej Komac) - Milivoje Novakovic, Zlatko Dedic (58. Zlatan Ljubijankic).

Polska: Artur Boruc - Michał Żewłakow, Bartosz Bosacki, Dariusz Dudka, Seweryn Gancarczyk (62. Euzebiusz Smolarek) - Jakub Błaszczykowski, Mariusz Lewandowski, Roger Guerreiro, Ludovic Obraniak (46. Wojciech Łobodziński), Jacek Krzynówek - Paweł Brożek (62. Robert Lewandowski).