Cookie Consent by Free Privacy Policy Generator
  • 01 Oct, 2023

Bronowicki - gwiazda prosto z kopalni

Bronowicki - gwiazda prosto z kopalni

Do 30 czerwca przyszłego roku pozostanę pracownikiem kopalni Bogdanka – mówi Bronowicki. Obecnie, mieszkając na Ursynowie, o fedrowaniu w przodku może na dobre zapomnieć.

Pięć lat temu grał w IV-ligowym Lewarcie Lubartów i pracował w kopalni Bogdanka. Przed rokiem przyszedł do Legii z Górnika Łęczna. Zdobył mistrzostwo Polski i został uznany za odkrycie kadry. Dziś nazywany jest Big Brono. Święty Mikołaj, który pojawi się w domu państwa Bronowickich, najwięcej prezentów zostawi chyba pod choinką Grześkowi. Jego bardzo dobrą grę w Legii i zdobycie mistrzostwa kraju, fantastyczne mecze w reprezentacji przeciwko Kazachstanowi, Portugalii i Belgii czy zakładanie „siatki” na Stadionie Śląskim Portugalczykowi Simao Sabrosie wszyscy dobrze pamiętają.

– Nie wiem, czy zasłużyłem na prezenty od Mikołaja – skromnie, ale z uśmiechem mówi Bronowicki. – W mijającym roku bywało różnie, choć nie mogę narzekać. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Rok byłby super, hiperwspaniały, gdyby nie kontuzje. Mogłem zadebiutować w kadrze już podczas wiosennego spotkania z Litwą, ale w meczu przeciwko Koronie doznałem urazu. Marzenia o wyjeździe na mundial pękły jak bańka mydlana. Na dodatek Legia przegrała jesienią wszystko, co mogła. Chciałem przynajmniej zagrać w fazie grupowej o Puchar UEFA – mówi „Bronek”.

W futbolu zrobił karierę niczym Nikodem Dyzma z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. W Łęcznej trenował zapasy, bo tak chcieli jego rodzice. Stąd do dziś jest bardzo sprawny, gibki i zwrotny. Zawsze czekał na koniec zapaśniczych treningów, gdyż ostatnim etapem zajęć była gra w piłkę nożną.

– Harowałem przez całe zajęcia tylko po to, by pokopać piłkę. Zapasy zacząłem trenować, gdy miałem pięć lat. Pięć lat ćwiczeń nie przekonało mnie jednak do tego, żeby zostać na macie. Byłem w czołówce, ale wielkich wyników nie osiągałem. Dlatego zacząłem grać w piłkę – mówi.